niedziela, 21 grudnia 2008

WESOŁYCH ŚWIĄT

"Kiedy św. Józef udał się z Najświętszą
Maryją Panną do Betlejem “...nadszedł dla niej czas rodzenia: I wydała na świat Syna pierworodnego, owinęła Go w pieluszki i ułożyła w żłobie, bo zabrakło dla nich miejsca w gospodzie”
(Łk 2, 6-7).

Wedle najwcześniejszych wierzeń Matka Boska, jak każda kobieta, urodziła w cierpieniu, a w stajence, w której to się stało, obecny był tylko św. Józef oraz stojące tam wół i osioł. A bardzo dawne legendy podają, że przy Matce Bożej czuwały dwie położne: ufna Zelemi i niewierna Salome. Zelemi, kiedy tylko Dzieciątko opuściło łono Matki, natychmiast uwierzyła, że Maryja w nadprzyrodzony sposób pozostała dziewicą, oddała Najświętszej Panience i cudownemu dziełu Boga należną cześć. A Salome zapragnęła dowodów. Rozgniewał się Bóg i ukarał podejrzliwą kobietę; uschła jej ręka. Jakże gorzko Salome zapłakała przekonawszy się, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych! W jednej chwili uwierzyła mocniej niż ufna Zelemi. Wtedy Bóg cofnął karę i sprawił, że ręka Salome ozdrowiała, skoro tylko dotknęła powijaków Dzieciątka.



Historię tę chętnie odgrywano w bożonarodzeniowych jasełkach, mających już prawie osiemsetletnią tradycję. Twórcą pierwszych jasełek był św. Franciszek z Asyżu. Innym popularnym tematem tych misteriów była kąpiel Dzieciątka Jezus - symbol chrztu św. Wykąpane Boże Dzieciątko kładziono do żłóbka. Jeśli żłób był kamienny, to przypominał ołtarz do przyszłej ofiary.
Z biegiem czasu ugruntował się dogmat o niepokalanym poczęciu Matki Boga. Szerzyło się przekonanie, że Ona jedyna bez bólu wydabiegiemła dziecko na świat. Tylko Ona nie podlegała przekleństwu rzuconemu na Ewę, bo tylko Jej - narodzonej bez skazy grzechu pierworodnego - nie dotyczyły gniewne słowa Boga wypędzającego pierwszych ludzi z raju: “Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzmienności, w bólu będziesz rodziła dzieci...” (Rdz 3, 16). Od XVI w. jasełka przedstawiały Matkę Boska już nie jako znękana bólem położnicę, ale jako pełna uduchowionej radości Matkę Boga, która oczekiwała rozwiązania klęcząc i modląc się w pełnej wdzięku i pokory pozie. Później złożyła nowo narodzonego Syna na rąbku sukni, a jasność bijąca od Dzieciątka zaćmiła świeczkę św. Józefa, napełniła cała stajenkę i wystrzeliła na zewnątrz, w noc świetlistymi promieniami. Zaś Maryja najpierw oddała Jezusowi hołd, przywitała Go cichą adoracją jako swego Pana i Boga i dopiero wtedy przytuliła Dzieciątko do siebie, jak każda matka. - Lulajże, Jezuniu, lulajże, lulaj...


Śpi Boża Dziecina, a na polskiej wsi - cicho. Nie wolno hałasować, stukać, kołatać, aby nie obudzić śpiącego Dzieciątka. Nawet krzykliwe zazwyczaj dzieci tego dnia zachowują się spokojnie. W karczmie nie ma muzyki, bo Kościół zakazał zabaw. W zadumie mija pierwsze święto Bożego Narodzenia. Tylko czasem ksiądz trochę się rozgniewa, bo chociaż zabronił, znów jak co roku łobuzy słomę po pawimencie rozwlokły, a na Mszy św. porannej, pierwszej przed późnym grudniowym świtem, gdy przy ołtarzu właśnie śpiewał Gloria in excelsis..., z chórów po obu stronach popłynęły ptasie świergoty, trele i kląskania. Dziatwa szkolna wygrywała na trzcinowych piszczałkach, niby ptactwo w gaju muzyką swoich gardziołek witające Zbawiciela.


Od pasterki zaczynały się gody zwane inaczej Dwunastnicą - od dwunastu kolejnych dni trwających do Trzech Króli i obrazujących dwanaście miesięcy roku. Pogoda i wydarzenia w każdym z tych dni przepowiadają, jakie będą miesiące całego roku. 25 grudnia obrazuje, jaki będzie styczeń, 26 grudnia - luty, 27 grudnia - marzec itd. Ranek to początek miesiąca, południe - środek, wieczór - koniec. Stąd wierzenia i zabiegi magiczne każdego z dwunastu godnich dni odpowiadały obrzędom dokonywanym w odpowiednich miesiącach roku. Młodzież wiejska wznosząc wielki rwetes i bijać o płoty 1 stycznia, być może robiła to nie dlatego, aby wypędzić stary rok, który przecież i tak sam odejdzie, ale dlatego, że l stycznia odpowiadał przełomowi maja i czerwca, kiedy to biciem w płoty i hałaśliwym obchodzeniem granic odstraszano demony.
Ta sama wiara w konsekwencje wydarzeń i pogody przyświecała gospodyniom, gdy układały na okienku szereg dwunastu łupin od cebuli napełnionych solą, chcąc się dowiedzieć, jaka będzie pogoda w każdym z dwunastu miesięcy nadchodzącego roku. Sprawdzano z rana: Jeśli sól sucha, to i posucha grozi w danym miesiącu, jeśli wilgotna - będzie padać. Czasem w izbie stale była wilgoć albo tylko na parę godzin chata napełniała się parą buchającą z sagana na piecu. Wydaje się, że sól we wszystkich łupinach powinna była zawilgnąć jednakowo. Jednak nieraz, choć to dziwne, każda grudka soli miała inną wilgotność. Oby przez cały styczeń pożywienie było tak sute, jak 25 grudnia, a miłość do Boga przez cały rok tak tkliwa, jak płynące z chat kolędy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz